XI pielgrzymka rowerowa KIK – Warmia i Mazury

Rok 2024. Początkowo plany były buńczuczne, z Helu do Białegostoku, później z Mierzei Wiślanej i być może to wystraszyło niektórych z potencjalnych uczestników. Ale i tak przedsięwzięcie którego się w końcu podjęliśmy się było najdłuższym z dotychczasowych, bo 4-ro dniowym i odbyło się szlakiem sanktuariów Warmii i Mazur.
Wyruszyliśmy w piątek 17 maja porannym pociągiem do Olsztyna, było nas 6-ciu, z czego 4-ch weteranów Artur, Leszek, Wojtek i Tadeusz i 2-ch nowych Franek i Jarek. Przy okazji wsiadania do pociągu odkryliśmy, że Białystok ma nowy dworzec kolejowy (a może przystanek) Zielone Wzgórza, bo tam wsiadał Artur.

Wysiedliśmy w Olsztynie (dworzec w przebudowie, podobnie jak w Białymstoku i Ełku) i od razu natknęliśmy się – co nas nieco zdziwiło – na cerkiew grecko-katolicką, Katedralny Sobór Greckokatolicki Pokrowa Matki Bożej w Olsztynie, która jak się zorientowaliśmy podczas jej nawiedzenia gromadzi potomków przesiedleńców z powojennej Akcji Wisła. A w samym Olsztynie kościołów wyznania prawosławnych jest i więcej.
Szukając wyjazdu w kierunku Gietrzwałdu przejechaliśmy przez centrum i starówkę podziwiając zabytkowe budowle, z czerwonej cegły, kościoła najpierw mylnie zidentyfikowanego jako katedra, pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, później Wysoką Bramę z obrazem Matki Bożej, bazylikę konkatedralną św. Jakuba Apostoła, Muzeum Warmii i Mazur w olsztyńskim zamku z pomnikiem Mikołaja Kopernika na dojściowym pasażu.


I nie chcąc jechać „kulturalną” drogą 16/S16 wpuściliśmy się w szutrówkę – jadąc dzięki temu przez lasy – prawie do samego Gietrzwałdu przez Naterki, Sząbruk i Łajsy coraz to widząc lub krzyżując się przejazdami pod tą szosą.

W Gietrzwałdzie nawiedzenie świątyni, miejsca objawień Matki Bożej – jedynego takiego w Polsce, oficjalnie uznanego przez kościół, obiad w Domu Pielgrzyma, jeszcze chwila relaksu i w drogę do Głotowa.
Świadomie lub nie, wyszło więcej km niż planowaliśmy, nawierzchnia zróżnicowana, czasem asfalt to znów szutr, przez Giedajty, Jonkowo, Bukwałd, Różynkę i Kwiecewo.Po przejechaniu tego dnia ok. 70km dotarliśmy przed 18.00.

Ks proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela wpuścił nas do Domu Pielgrzyma w Głotowie informując, że zaraz ma Mszę św., kto chciał mógł więc w niej uczestniczyć. Przebogate barokowe wnętrze w ceglanej świątyni, w tak małej miejscowości. Na 4-ch ścianach świątyni zegary słoneczne. A po Mszy jeszcze można było przejść Warmińską Kalwarię, z przepięknymi odrestaurowanymi kaplicami – stacjami drogi krzyżowej pochodzącej z końca XIX wieku, ufundowanej przez Johannesa Mertena, tutejszego zamożnego kupca który nawiedził Jerozolimę.

Na 18.05 szykowano się przy ostatniej kaplicy i miejscu pamięci do zjazdu Solidarności Warmińskiej.
Dzień drugi. Rano Leszek stwierdza, że w jego rowerze zmęczonym szutrami, w jednym kole nie ma powietrza. Szybka akcja wymiany dętki, śniadanie i po krótkiej modlitwie i „Kiedy ranne…” ruszamy w trasę, szosą. Pierwszy postój po paru kilometrach w Dobrym Mieście.

Podziwiamy ogromny jak na małe miasteczko kościół pw. Najświętszego Zbawiciela, i w piekarni zaopatrujemy się w świeżutkie bułeczki i smakołyki i w drogę, szosą krajową 51 do Lidzbarka Warmińskiego, na niektórych odcinkach jest ścieżka rowerowa. W Lidzbarku W. leżącym w samym sercu historycznej Warmii, w widłach Łyny i Symsarny najpierw nawiedzamy kościół farny św. Apostołów Piotra i Pawła i przechodzimy na teren Zamku Biskupów Warmińskich – przepiękny obiekt – obecnie Muzeum Warmińskie.

Gdy tam byliśmy muzeum było zamknięte, zresztą nie mielibyśmy czasu na jego zwiedzanie, w internecie możemy poczytać o niesamowitych jego zbiorach.

Jeszcze trochę pokręciliśmy się po starym mieście, ujrzeliśmy Wysoką Bramę jako pozostałość murów obronnych, niektórzy byli przy zabytkowej remizie strażackiej i cerkwi prawosławnej o zupełnie innej konstrukcji budowli niż te znane u nas. I w drogę z nadzieją że natrafimy na przydrożny bar lub inne jedzonko. Ale okazało się, że planowana droga do Reszla (513) jest w totalnej przebudowie. Był asfalt ale też szutry i prawie kilometrowe piachy do pokonania tylko pieszo. Przy takich remontach nie ma oczywiście znaków kierujących do pobliskich miejscowości, a chcieliśmy trafić do Stoczka Warmińskiego, jednego z miejsc uwięzienia Prymasa Wyszyńskiego. W Kiwitach w sklepie zorientowaliśmy się, że przejechaliśmy skręt do Stoczka i postanowiliśmy się lekko cofając ok. 5k dojechać tam.


Był to jeden z fajniejszych odcinków drogi tego dnia, nawiedziliśmy Sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju w Stoczku Klasztornym, które było miejscem internowania bł. Stefana Wyszyńskiego i muzeum poświęcone Prymasowi. Po powrocie na właściwą trasę nie było lepiej aż do Bisztynka i dalej dopiero przed Reszlem trafiliśmy na szosę. W Reszlu najważniejszy był obiad i lody, ale oczywiście byliśmy w kościele farnym pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła a nawet niektórzy (Wojtek i Tadeusz) na jego wieży skąd można obejrzeć panoramę okolic a przede wszystkim Zamek w Reszlu z góry.

Z Reszla do Św. Lipki już tylko ok. 8km i wkrótce po przejechaniu tego dnia powyżej 90km ujrzeliśmy fasadę kościoła w Św. Lipce – Sanktuarium Matki Jedności Chrześcijan pod opieką jezuitów. Szukaliśmy noclegu w Domu Pielgrzyma ale okazało się, że nasz nocleg jest zaplanowany w „organistówce”. Odpoczynek był już bardzo potrzebny.

Niedziela rano. Zaplanowaliśmy najpierw śniadanie i na 9 godz. Msza św w barokowej bazylice – to dzień Zesłania Ducha Św. – po Mszy św koncert prezentujący organy. I w drogę. Podejmujemy decyzję, że dzisiaj jedziemy szosą, czasem ścieżka rowerowa. I po ok 2 godz. docieramy do Mrągowa a później krajówką 16 do urokliwych Mikołajek.

Tu obiad, lody trochę relaksu nad jeziorem Mikołajskim i szukamy drogi do Suchego Rogu gdzie był zaplanowany trzeci nocleg, chcąc być jak najbliżej a nawet widzieć Śniardwy. To było możliwe tylko trasą szutrową. Po drodze punkt widokowy na jezioro Łuknajno, na którym ponoć bywają czasem niesamowite ilości łabędzi.

W Suchym Rogu nocleg w agroturystyce Zacisze, ok. 200m od brzegu Śniardw. Przy naszym brzegu duży obszar płycizny, więc woda była naprawdę ciepła. W takiej sytuacji Tadeusz nie daruje aby się nie zanurzyć, popływać a data to 19.05, więc sezon zaczął dość wcześnie. Byliśmy nawet na czymś a la łódź.


Poniedziałek, ostatni dzień ….wyruszamy ok. 8 godz. Najpierw szutrówką do Tuchlina i później „16” przez Okartowo do Orzysza i właściwie mogliśmy jechać szosą aż do Ełku.

Ruch był duży toteż staraliśmy się zjechać za Wierzbinami i Klusami na bardziej lokalne drogi najpierw w lewo przez Rożyńsk, Mołdzie, Bartosze, później w prawo przez Ełk Osadę dotarliśmy do ul. i wyspy Zamkowej przez jezioro Ełckie na Promenadę.

Przyjechaliśmy wcześnie, najpierw pożywiliśmy się zapasami i ruszyliśmy w objazd Promenadą do wieży widokowej z której oglądaliśmy Ełk i okolicę niektórzy pojechali dalej do nowej plaży. Ten dzień to ok. 60km.
Tadeuszowi nie chciało się za długo relaksować w oczekiwaniu na pociąg więc jeszcze dołożył pętlę wokół Jeziora Ełckiego, więc razem wszyscy przejechali ok. 290km a Tadeusz + przynajmniej 15.
Posiłek, lody i jeszcze pojechaliśmy na plażę w okolicach fontanny na jeziorze, i tu już na głębszej wodzie Tadeusz popływał sobie. Ok. 17.30 wsiadamy do pociągu do Białegostoku, ostatnie rozmowy, niektórzy jeszcze chcą jechać w tym roku albo na Hel, albo bliżej ale jechać. Duszą towarzystwa był Franek który „oświecał” pozostałych uczestników opowieściami i radami na prawie każdy temat, podczas każdego postoju. Ma gadane. I jeszcze trzeba dodać, że on miał rower wspomagany elektrycznie, więc czasem pozostałych, zziajanych na podjazdach pod górę wyprzedzał bez specjalnego wysiłku.
Białystok wita nas trwającą od paru godzin ulewą, wysiadając z pociągu możemy przynajmniej sprawdzić nasze przygotowanie antydeszczowe.
Dziękujmy Bogu za szczęśliwą wyprawę i powrót do naszych domów. Obyśmy za rok mogli ruszyć jeszcze raz ….

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.