Ostatnie pożegnanie Księdza Czesława Gładczuka.
Klub Inteligencji Katolickiej w Białymstoku
Różanystok, 29 października 2020 r.
Był taki człowiek, byli ludzie…
Im dłużej żyjemy, tym częściej przychodzi nam sięgać po ową jakże jednoznaczną formę jednego z najważniejszych słów – być. Czas przeszły tego czasownika w odniesieniu do człowieka niesie nieodwracalną prawdę. Oto Ktoś z kim szliśmy przez życie, kogo spotykaliśmy, do kogo zwracaliśmy się w różnych sytuacjach, na którego zawsze mogliśmy liczyć, był, czyli już go między żywymi nie ma i nic nie może tego zmienić. Ksiądz-poeta Jan Twardowski, autor najczęściej przytaczanych w takich okolicznościach słów: „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą…”, napisał w innym wierszu z jednym z najpiękniejszych słów w tytule, Żal:
Żal że się za mało kochało
że się myślało o sobie
że się już nie zdążyło
że było za późno
choćby się teraz pobiegło
w przedpokoju szurało
niosło serce osobne
w telefonie szukało
słuchem szerszym od słowa […]
wszystko już potem za mało
choćby się łzy wypłakało…
W perspektywie ostatecznego – w ziemskiej perspektywie –rozstania zawsze mamy poczucie, że nie zdążyliśmy, że jest już za późno…
Gdyby bowiem mogli tu być ci wszyscy, którzy spotykali się z Księdzem Czesławem, z którymi on się spotykał, nierzadko zadając sobie niemało trudu, nie wystarczyłoby miejsca.
Spotkania z nim były tym, co możemy określić c h a r y z m a t e m Dusz pasterza Klubu Inteligencji Katolickiej i nie tylko białostockiej. Może inni, którzy znali Księdza Czesława wcześniej, znaleźliby też inne niezwykle ważne zdarzenia w jego długim życiu, ale dla bardzo, bardzo wielu były to zwłaszcza lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte, lata stanu wojennego i pierwsze lata zagospodarowywania odzyskanej niemal po półwieczu zniewolenia naszej wolności.
W życiu społecznym Białegostoku trudno znaleźć coś równie wielkiego jak Dni Kultury Chrześcijańskiej w latach osiemdziesiątych z Księdzem Czesławem jako spiritus movens kolejnych edycji, które na zawsze pozostały w pamięci i sercach uczestników. Czy ktoś może się poszczycić równie wielkimi artystami, jacy wówczas występowali w białostockich świątyniach?
Były to pierwsze lata pontyfikatu św. Jana Pawła II, który był także poetą i wiele zrobił dla nowych relacji między Kościołem a kulturą.W słynnym „Liście do artystów” napisał: „Aby głosić orędzie, które powierzył mu Chrystus, Kościół potrzebuje sztuki. Musi bowiem sprawiać, aby rzeczywistość duchowa, niewidzialna, Boża, stawała się postrzegalna, a nawet w miarę możliwości pociągająca.” Białostocki Kościół, właśnie dzięki Księdzu Czesławowi, to właśnie w stopniu wręcz doskonałym realizował.
Duszpasterz Klubu Inteligencji Katolickiej był zawsze najbliżej jak tylko można z tymi, których mu powierzono, czy których sam wynajdywał i włączał do swojej winnicy. Inspirował, pobudzał do podejmowania wyzwań, które służyły poszerzaniu przestrzeni prawdy i piękna, sam w wielu przedsięwzięciach uczestniczył, by przywołać choćby tylko – jedno z wielu! – sympozjum poświęcone „Tryptykowi rzymskiemu”. Zapraszał do siebie, odwiedzał w domach, w szpitalach, zatrzymywał się na ulicy, by zamienić choćby kilka zdań.
Nigdy Go też nie zabrakło, gdy przyszło żegnać Odchodzących, nie tylko ich samych, ale i ich bliskich. Dzisiaj nam przyszło pożegnać Księdza Czesława, który tak trwale zapisał się w dziejach białostockiego Kościoła i wielu, wielu sercach. Przyszło Mu żyć i działać w trudnych czasach, odszedł w trudnej chwili dla Kościoła i Ojczyzny.
W imieniu Klubu Inteligencji Katolickiej, w imieniu księdza kapelana doktora Adama Matana i swoim własnym dziękuję ziemi różanostockiej i jej mieszkańcom za Kapłana, który dzisiaj do tej ziemi wraca, by cieszyć się radością nieba.
Kazimierz Trzęsicki, wiceprezes KIK
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.