W dniach 18-19-20.06.2021 odbyła się VII rowerowa impreza Klubu Inteligencji Katolickiej w Białymstoku. Tym razem celem był Kodeń, nawiedzenie Matki Bożej Pojednania. Zaplanowaliśmy 2 noclegi w okolicach Pratulina, nie bardzo przyznaję wiedząc jaka historia ukryta jest na tych nadbużańskich terenach Lubelszczyzny.
Termin wyjazdu był dwukrotnie zmieniany aby więcej osób z przynajmniej starej gwardii mogło wybrać się na ten wyjazd. Mamy nauczkę, przekładać nie należy bo zamiast więcej było nas coraz mniej. A wyruszyło i szczęśliwie osiągnęło cel i wróciło tylko troje: Teresa, Wojtek i Tadeusz. Trasa Białystok-Kodeń to ponad 200 km, więc nie odważyliśmy się na całość, tylko w pierwotnym zamyśle do Czeremchy i z powrotem mieliśmy jechać pociągiem, a pozostałą trasę już rowerami. Gdy okazało się że promowa przeprawa przez Bug w Niemirowie jest nieczynna, i Bug będziemy przekraczać w Mielniku, również promem, to zdecydowaliśmy się dojechać pociągiem do Nurca Stacji, aby trochę sobie ulżyć/skrócić drogę. Żar bowiem przez trzy dni naszej wyprawy lał się z nieba.
Ostro zaczęliśmy kręcić pedałami i po około półtorej godziny dojechaliśmy do przeprawy promowej w Mielniku. Nie było lekko. Prymitywna przeprawa promowa Mielnik-Zabuże była jednak sporą atrakcją, również dzięki dwóm żartownisiom, którzy tą przeprawę obsługiwali. Posiłek na MOR, na drugim już brzegu Bugu i w drogę, trasą Green Velo przez Serpelice (Kalwarii Podlaskiej nie nawiedziliśmy bo droga przed nami była jeszcze długa), Gnojno (miejsce „lądowania” promu z Niemirowa), Łukowisko, Janów Podlaski, Werchliś, Błonie dojechaliśmy do ronda Pratulin. Nie zdążyliśmy na Mszę św o 18, ale słysząc głośne śpiewy objechaliśmy z grubsza okolice Sanktuarium Męczenników Podlaskich aby w niedzielę rano łatwiej było trafić na Mszę Św. Tego wieczora w Pratulinie odbywało się młodzieżowe spotkanie Jerycho Młodych. My przez Bohukały (zakupy żywności) dotarliśmy do Krzyczewa gdzie w gospodarstwie agroturystycznym Bużny Szlak mieliśmy dwa noclegi. Tego dnia przejechaliśmy ok. 70 km. Bug poczynając od Gnojna stanowi granicę polsko-białoruską, toteż gdy wieczorem wybraliśmy się nad Bug na jego przeciwnym brzegu była już Białoruś.
Planując następny dzień chcieliśmy na godz. 10 dotrzeć do Kodnia, bo tylko to gwarantowało nam udział w Eucharystii w Sanktuarium Kodeńskim. W sobotę rano wyruszyliśmy więc zaraz po 6 godzinie, na wszelki wypadek aby zdążyć nawet gdy będzie gorąco. Jechaliśmy do Kodnia cały czas szosą a nie trasą Green Velo, aby skrócić drogę, przez Neple, Terespol, Dobratycze i Okczyn. W Kodniu byliśmy zaraz po 9.00, bo jednak z rana jechać dużo łatwiej. Przejechaliśmy 35km.
Półgodzinny spacer po Kalwarii Kodeńskiej, przepięknych parkach i ogrodach zakonu Oblatów, którzy opiekują się tym miejscem, kościół zamkowy Sapiehów. O 10 w bazylice po odsłonięciu obrazu Matki Bożej Kodeńskiej, przez Papieża Jana Pawła II nazwanej Matką Pojednania, wysłuchaliśmy skróconej historii tego miejsca i obrazu, którą w bardziej zbeletryzowanej formie opisała Zofia Kossak w Błogosławionej Winie. Msza św. i eucharystia, modlitwa w miejscu – celu naszego trudu i po niej prymicyjne błogosławieństwo księdza Dawida przy pomniku Św. Papieża Felicjana. Udało się.
Po nabożeństwie pamiątkowe zdjęcie przed bazyliką, zupka w jadłodajni Domu Pielgrzyma, jeszcze rzut okiem na nieodległą cerkiew ze złocącą się w słońcu kopułą i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Teraz pierwszą połowę drogi przez GreenVelo i jeszcze większe nadbużańskie pustkowia (w sensie bez ludzi i wiosek) bo to nam gwarantowało nawiedzenie Neounickiego Sanktuarium w Kostomłotach. Prawie szok gdy z drewnianego budynku jakby kościoła ale z kopułami i prawosławnymi krzyżami a w środku wystrojem cerkwi, ikonostasem, mnóstwem ikon, carskimi(królewskimi) wrotami słyszymy słowa katolickiej Mszy Św. I gdy wychodzą uczestnicy tego nabożeństwa, wchodzimy i widzimy portrety Jana Pawła II, Kardynała Wyszyńskiego, kard. Gulbinowicza. Zdobyliśmy trochę – odległej już – wiedzy o Unii Brzeskiej, o Unitach, pojednaniu części wiernych kościoła prawosławnego na tych terenach z Kościołem katolickim, o ich zwalczaniu przez Rosjan po rozbiorach Polski – o męczennikach unickich którzy nie chcieli ulec Rosjanom i dlatego zginęli – ich upamiętnia Sanktuarium w Pratulinie.
Dojeżdżając inną boczną drogą do Terespola, nie było innej drogi jak autostradą ok. 1 km wpaść na chwilę na przejście graniczne w Terespolu i z duszą na ramieniu z niego uciekać. Zakupy w Biedronce, i wyjeżdżając z Terespola na wschodnim horyzoncie, nad drzewami dostrzegamy wysokościowe bloki Brześcia za granicą. Jeszcze dwie godziny trudu i lądujemy w Bużnym Szlaku, naszym noclegu.
Na tym sobotnim popołudniowym odcinku, mając nieco więcej czasu odmówiliśmy przy pandemicznych krzyżach/kapliczkach na skrajach miejscowości 5 tajemnic chwalebnych różańca i odśpiewaliśmy po trzykroć suplikacje o uchronienie świata, ludzkości, Polski przed pandemią, tak jak nasi przodkowie modliliśmy się, podczas gdy współcześni ograniczają wstęp do kościołów – domów modlitwy i boją się wody święconej bardziej ufając szczepionkom.
Przejechaliśmy w sobotę ok 80 km i w zieloną noc naszej wyprawy nie rozrabialiśmy, sen zmorzył nas szybko, tym bardziej, że nie mieliśmy gdzie oglądać meczu Polaków z Hiszpanami na Euro.
W niedzielę do 7.00 spakowaliśmy się i wyruszyliśmy już w drogę, najpierw na Mszę Św do Pratulina. Jeszcze przede Mszą obejrzeliśmy pratulińskie martyrium –pamiątkę tragicznych wydarzeń strzelania przez rosyjskie wojska do tych którzy nie chcieli wyrzec się katolickiej wiary.
W 1886 roku cerkiewka, zbroczona krwią Unitów, została rozebrana z nakazu władz rosyjskich. Na jej miejscu, decyzją Księdza Biskupa Zbigniewa Kiernikowskiego znajduje się obecnie drewniany kościół pochodzący z XVIII w. Przewieziony ze Stanina i po gruntownej renowacji, na jej miejscu postawiony w latach 2009-2012. Pełni on funkcję ośrodka dokumentacji i muzeum Męczenników Podlaskich.
Po eucharystii wsiadamy na rowery przed nami ok. 40 km szosą do Mielnika, inną trasą ale przez Janów i Konstantynów, słońce już mocno grzeje po godzinie 9.00.
Bug przekraczamy promem, „powozi” inna ekipa, oczekując na prom który miał małą przerwę w kursowaniu posilamy się i ok. 13.00 lądujemy już na podlaskim brzegu Bugu. Droga do Czeremchy to blisko 40km, początek niesamowicie ostro pod górę że nie damy rady wjechać, i później niby cienka nitka Green Velo z mapy ale na drodze nie ma żadnego oznakowania Green Velo, że aż strach. Wojtek co kilka km od Mielnika musi dopompowywać tylne koło, bo awaria jakby nasila się. Ale czuwamy wg mapy drogowej: Adamowo, Koterka, Tokary, Klukowicze, Jancewicze i gdy w Zubaczach mówią nam mieszkańcy że do Czeremchy już tylko 7km, to wiemy już że zdążymy na pociąg. Jeszcze skrzyżowanie z drogą na Połowce (przejście graniczne) i zaraz widzimy domy Czeremchy. Czekamy na pociąg. Jeszcze popijamy i lody … a gdy wsiadamy do pociągu to konduktor niemalże puka się w głowę gdy nas – zmordowanych przecież – widzi.. Po półtorej godzinie Białystok, uściski, trochę żal że to już koniec, ale radość.
Bogu Dzięki. Było nas „mało do pieczenia chleba…” aby planować coś na przyszły rok. Obyśmy dali rady. …
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.